Akademia filmowa (która, przypominam, uhonorowała Unforgiven) to "gimbusy"? Może i Gladiator jest patetyczny, ale to jest ten zaje*isty rodzaj patosu (podobnie jak w LoTR, czy Bravehearcie).
Na stworzeniu dramatu egzystencjalnego (z pewnymi ciągotkami psychologicznymi) w formie westernu, z genialnie zarysowanymi postaciami.
Na realistycznym obrazie miasteczka z dzikiego zachodu, z dala od wyidealizowanych stereotypów, jakimi dotąd posługiwały się westerny.
Na rewizjonizmie, nie tylko mitu dzikiego zachodu, ale także ludzkich postaw, moralności i sprawiedliwości.
O, to mi się podoba. Nikt by lepiej nie określił tego filmu.
Właśnie najbardziej mi się podoba przełamanie stereotypu westernu typowego.
Jak i klimat, gra aktorska
Właśnie Leone nie przełamał, on przekształcił. Dużo bardziej przełamał Peckinpah, ale nie aż tak dobitnie jak Eastwood
Dramat egzystencjalny, cholera, ja naprawdę oglądałem inny film. Mit dzikiego zachodu obalono duuużo wcześniej.
Unforgiven powstał na podstawie scenariusza, który został napisany ze 20 lat przed realizacją go przez Clinta. Natomiast mit dzikiego zachodu obalił bardziej Peckinpah w "Wild Bunch" niż Leone, choć Sergio miał na to również duży wpływ. Niemniej jednak, nawet u nich, dziki zachód to wiecznie słoneczna kraina, bez błota, deszczu, prostytutek (wprawdzie u Peckinpaha występują, ale nie mają wpływu na akcję), podłych szeryfów czy układów. Leone kręcił wspaniałe westerny, ale nie psychologizował, na pewno nie w takim stopniu. Tam byli twardziele, tajemniczy mściciele czy bezwzględni bandyci, a nie ludzie po przejściach, z rozterkami moralnymi, o słabej psychice, z których każdy ma coś za skórą.
Zależy, jakie kryteria przyjmiemy. Na http://en.wikipedia.org/wiki/Revisionist_Western#List_of_Revisionist_Western_fil ms jest lista westernów, które zaczęły odchodzić od amerykańskiego stereotypu wyidealizowanych bajeczek.
u Forda w Poszukiwaczach, po raz pierwszy nie mieliśmy do czynienia z antywesternem, główny bohater grany przez Wayne nie jest tam krystalicznie dobrą postacią
Nic prostszego: po dekadzie praktycznego niebytu w latach 80. i skazaniu na zagładę, tym filmem western, jako gatunek, powrócił. W wielkim stylu. Są filmy epokowe, przełomowe, wyznaczające nowe trendy. Ten z pewnością jest przełomowy dzięki odwadze i geniuszowi jego twórców, którzy poszli w poprzek ówczesnych trendów.
Nie znam, nie widziałem, a bez przebaczenia to jeden z ostatnich westernów jakie mi dane było oglądać. To nie mój gatunek.
Proposition jest perełką nad perełkami. Polecam każdemu fanowi westernów i brudnego klimatu.
Tu raczej nie chodzi o obalenie mitu typowego westernu, lecz o odświeżenie gatunku. Po filmach Leone raczej western jako gatunek kina upadł i właśnie Clint ponownie wspiął go, choć na krótko na wyżyny.
Szczerze mówiąc,zgadzam się z Tobą.Moim zdaniem to jeden ze słabszych filmów Clinta.Momentami Bez przebaczenia nabierał momentami komediowego rysu.SPOILER Murzyn kowboj,szeryf bez ręki,sikanie w gacie SPOILER.Chyba jednak wolę stare,dobre westerny i nie uważam,żeby był to gatunek filmowy do psychologizowania i zastanawia się nad egzystencją człowieka.Trochę to Clint przekombinował.
Film jest wyjatkowym, moim zdaniem bardzo realistycznym westernem. Zero przesady i ta koncowka
- see you in hell william munny
-yeah
Na tym, że to jest prawdziwy western bez pardonu. Western szczery, nie to co Leone i niezniszczalni bohaterowie ;]
Nie uwazam tak, a ogladam westerny i lubie gatunek. Bez pardonu to tutaj raczej nic nie bylo, za to wiecej psychologii niz akcji.