obejrzałam ten film przeczytawszy recenzję niesamowicie pozytywną ... no i się nastawiłam na coś rewelacyjnego ... no i się chyba zawiodłam ... te teksty o zabijaniu brzmią dziwnie w ustach Eastwooda ... gra aktorów całkiem, całkiem ale jakoś nie zależało mi specjalnie na któryms z nich (niestety) ... szukałam w niektórych momentach jakiegoś myku, przekrętu do którego posunie się szeryf (Hackman) ale nic takiego nie było ... może to jest prawdziwy obraz Dzikiego Zachodu a nie jest nim to co serwowano nam wcześniej ... obraz następujący - kowboje nie sa niezniszczalni, historię często są przekolorowane, szeryfowie są despotyczni, tak samo twardzi mężczyxni nie sa tacy twradzi ... wszystko ma jakies wady ... no i nie wiem co myśleć o filmie ... a jeszcze po napisach na samym końcu dotyczących żony Billa zglupiałam totalnie - może tak naprawdę film był o obowiązku, miłości i tym co ona może zmienić ale to mi się wydaje dziwne i przebrzmiewa na końcu ... no cóż nadal nie wiem co sądzić ...