A tak długo unikałam tego filmu. Zapoznałam się z nim dopiero kilka miesięcy temu. A to ze względu na to...że western w latach 90? Odstraszyło mnie to. Okropna ignorancja, a ów film jest w stylu Peckinpaha czy Leone- w owym wymiarze ludzkim. Nie jest to bowiem kolejna strzelanka i kilka zdań o tym że zabijanie to nie najlepszy pomysł (jak choćby w 7 wspaniałych). To niezwykłe studium ludzkiej psychiki. Zaskoczyło mnie takie podejście do tematu, jak również umiejętność aktorów wyrażenia tego w mimice i gestach. Odczuwa się wręcz ich strach. Nie ma tu pozytywnych bohaterów. Trudno wskazać postać , która nie jest przegrana. Świat morderców, szeryfa- pojmującego sprawiedliwość bardzo indywidualnie, a skrzywdzone kobiety to prostytutki. Następuje tu bardzo interesujące odwrócenie wartości i rezygnacja ze schematów. I nie mówię o schematach westernowskich, bo ów film nie mówi nic nowego, bo to zostało już powiedziane właśnie w spaghetti i anty- westernach. Nic nie przebije „Małego wielkiego człowieka” przecież. W tej chwili piszę zatem o postaci Munny’ego. To taki agent 007 , na emeryturze - to skojarzenie nasuwa mi się w chwili, jak nieudolnie wsiada na konia- z resztą z marnym rezultatem. Jest to też bohater (anty?)- morderca, chcący zmienić swe życie, a jednak nie za każdą cenę. Okazuje się bowiem że każde życie ma ją wyznaczoną w pieniądzach i za nie Billy jest gotów ponownie zabić.
Chyba najprędzej zgodzę się z Twoim postem. Choć nie powiedziałbym, że jest rezygnacja ze schematów. Jest raczej wykorzystanie ich wszystkich, w niezwykle umiejętny sposób. Anglo-Bob to taki wybitnie klasyczny zabijaka, ale już jego spotkanie z szeryfem, to, co się z nim dzieje później, odbrązawianie legendy - to jest zdecydowanie zaprzeczenie tradycjom. I tak przez dłuższy fragment filmu ten antywestern się ciągnie - aż do finału w knajpie. Scena finałowa to był niemal ukłon w stronę Leone... To wyjście na koniec, środkiem ulicy - kiedy nikt nie odważył się strzelić do niego. Film zatoczył pętlę i do klimatu klasycznych westernów powrócił. Brakowało jedynie zachodzącego słońca, w którego stronę Munny mógłby sobie odjechać...
a od kiedy to Leone to klasyczne westerny ?? (lol)
Schematy to byłby pojedynek rewolwerowców, na ulicy przykrytej piaskiem, gdzie mamy zatrzasnięte okiennice, a jakieś kłęby krzaków wiatr rzuca ... gdy już przerzuci wszystkie, nakierowanie na oczy i strzał:P...no w Lucky Lucku tak bywało w każdym razie:P Też lubie tą kreskóweczkę (hhmm..bo wydaje mi się iz z tego zaczerpnąłes wizję swą:))
A dokładniej- po prostu w kinie współczesnym gatunku tego brak , a schematów zlepek to Szybcy i martwi i to nieumiejętnie wykorzystany.
Schematem nie jest natomiast zabijaka, co nie potrafi już utrzymać sie w siodle.
Pozdrawiam:):)
Oj, no źle się wyraziłem.
Leone to szybka ręka Eastwooda, to brutalna rozprawa z "tymi gorszymi", bez zostawiania nikogo. To właśnie wspomniane najazdy na oczy, które chyba jednak nie tylko w Lucky Luke'u się pojawiały.
A klasyczny western to już samo zakończenie - czyli bohater, który zrobił swoje i odchodzi w stronę słoneczka, bo tak wypada bohaterom. Stare amerykańskie tytuły lubily się tak kończyć, LL to tylko kpina z tych schematów, nie ich Tworzenie.
Bajki nie oglądałem, za to komiks czytam garściami. Humor Gościnnego to klasa sama w sobie =]
"Szybcy i martwi" czy "Tombstone" to nie są wg. westerny tylko filmy przygodowe :)
Ja uważam,że ten film jet wspaniałym hołdem złożonym właśnie filmom Sergio Leone.Nie ma w nim tak do końca pozytywnych bohaterów, takich w których się wcielał nieśmiertelny Wayne. Główny bohater grany przez Eastwooda przypomina mi najbardziej Bezimiennego Rewolwerowca ( z trylogii Leone) granego przez...Eastwooda. Jest to jeden z moich ulubionych westernów, gatunku na którym się wychowałem.