wkurzył mnie fakt, iż brosnan mówi o tym jaki to związek jest dla niego ważny, a zachowuje się zupełnie inaczej.. i nikt z tego nie wyciąga żadnych konsekwencji...
już wolę banalniejsze historie w których gdy ktoś wykorzystuje innych dla celów zawodowych, to dostaje etykietkę cynika i czeka go na końcu jakaś przemiana (choćby i w strumieniach deszczu), tu jedyna przemiana to moore, która nagle decyduje się mu zaufać...wszystko fajnie, tylko za co?
ale film do oglądnięcia:)
Mam podobne odczucia. Wkurzyło mnie, że koleś mówi "Jeśli się kogoś kocha, daje mu się wszystko, czego chce", ale wykorzystał to, co znalazł w śmieciach, żeby wygrać sprawę. Co innego mówił i co innego robił. Przez to historia ich miłości mnie nie przekonuje.
Ale zgadzam się, można obejrzeć :)